Obrazek

Obrazek

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział pierwszy - część trzecia (Paulina)

CZĘŚĆ TRZECIA!


                                               Czasem zastanawiam się, czemu wstawanie z łóżka jest takie trudne, nawet, gdy przez cały dzień kompletnie nic się nie robi. Mimo ogromnych trudności z podniesieniem tłustego tyłka i zwleczeniem go z bardzo wygodnego posłania, wreszcie udało mi się otworzyć oczy i postawić nogi na drewnianej, chłodnej podłodze. Nieprzytomnie popatrzyłam na nie. O Boże! Czy ja oślepłam, czy jak? Zdenerwowana machnęłam ręką dynamicznie przed oczami, żeby się rozbudzić. Mrugając, jeszcze raz zerknęłam na swoje stopy. Co jak to, ale faktem jest, że całe były czarne. Aha. Przysięgam, że jak okaże się, że jestem murzynem, to se jebnę kulkę w łeb. Taa, ja i moje nazistowskie poglądy!

                                               Rano trudno mi jest uruchomić chora wyobraźnię, więc postanowiłam powlec się na dół do kuchni, żeby zrobić sobie mocną kawę, dzięki której mój mały, porządnie rąbnięty móżdżek ogarnąłby tą całą sytuację i wyjaśnił, czemu w trakcie snu moja skóra nagle zmieniła kolor. Popatrzyłam na swoje dłonie. Łał, nadal blade jak ściana! Czyli jednak nie przeszłam metamorfozy w murzyna! Moja wewnętrzna radość ucichła nieco, gdy dotarłam do schodów i zorientowałam się, że muszę jeszcze je pokonać, jeśli chcę się dostać do błogosławionego automatu z Latte. Na samą myśl o tym, przecudownym napoju potraciłam wszystkie zmysły i nabrałam chęci na bieganie po schodach. Jestem idiotką. To powszechnie wiadome. Czułam, jak wnętrzności podchodzą mi do gardła, kiedy niczym wariatka rzuciłam się po krętych stopniach na dół. Nagle moja opóźniona psychika ogarnęła, że już nie dotykam afrykańskimi stopami podłoża, tylko leżę plackiem na ziemi. Jak to się stało? A tak, że jestem niezdarna na tyle, by zlecieć ze schodów! I dopiero teraz, dzięki mojemu (jakże genialnemu!) refleksowi poczułam obezwładniający ból w tylnej części ciała (nie, nie mam na myśli nóg...) i wilgoć? Z trudem usiadłam. Tak, zdecydowanie tu jest mokro! Jezu... Czy ja się zsikałam? Nie! - pisnęłam dosyć dziewczęco. Dotknęłam delikatnie przezwroczystego płynu i z obrzydzeniem powąchałam go. Wygląda na to, że musiałam porządnie zapierniczyć się w łeb... Tak jak myślałam, to woda. Dzięki Bogu! (Czy to, że jestem obsesyjną satanistką, zabrania mi się wymawiać jego imienia? Co tam! I tak będę to robić. Cóż – przyzwyczajenie!) To samo uczyniłam z moją paskudną czarnotą na nodze. Wiem, obrzydliwa jestem. Trudno – tak bywa! Dokładnie w tym momencie, w którym sztachnęłam się ciemnobrązową mazią, przeżyłam szok. Ha! To czekolada! Teraz to już całkiem straciłam orient w sytuacji. Co tu się właściwie dzieje?

                                      Zrezygnowana położyłam się z powrotem na jasnej, drewnianej podłodze. Mój nieludzki wrzask było pewnie słychać w całym Buenos Aires. Pobudziłam całą populacje przygłupów na stówę! O Jezu! Jak mi przykro! Hah, tak bardzo, że aż wcale. A co było przyczyną tego spontanicznego pisku? Oczywiście, mądra ja (a jakżeby inaczej?) wsadziła pusty łeb z powrotem w kałużę! Podnoszenie się... Łatwo mówić, trudniej zrobić. No cóż, na tym polega egzystencja życia, że jak już się jebnie – to potem trzeba wstać, bo inaczej leżysz. No i właśnie wtedy przypomniałam sobie, że jestem umówiona na spotkanie o dorywczą pracę w kawiarni...


                                      Po szybkim prysznicu, od razu ubrałam się w moje ukochane, różowe rurki i pasującą do nich, bufiastą, białą bluzkę. Z pośpiechu prawie zapomniałam o makijażu i dodatkach. Nie czyściłam podłogi, bo określony czas mi na to nie pozwalał. Instynktownie, wcześniej wezwałam taksówkę. Po dokładnym obejrzeniu się w lustrze, wyrwałam z domu na zatłoczone ulice mojego miasta...

---------------------------------------------

Tak więc - powracam z całkiem nową częścią rozdziału!
Nie skomentuję tego na górze.
Brakuje mi epitetów :/
Dobija mnie brak weny i chęci na kolejną część :/
Do weekendu pewnie się wyrobię :3
Ale dam Wam czas...
3 KOMY - NASTĘPNY POST!
Nie lubię tak pisać, ale brakuje mi motywacji.
Inaczej nic nie wyskrobię :(
Kocham Was i dziękuję za ponad 150 wyświetleń! :)
An ;* (kiedyś YoEspanolAmor)



3 komentarze:

  1. Ojejciu, super :)
    Już lubię tą dziewczynę, no naprawdę. Chcę więcej :D
    kocham i podziwiem,
    Wika <3

    OdpowiedzUsuń
  2. cały rozdział świetny ;)
    no... w końcu udało mi się przeczytać to co tutaj zaczęłaś pisać. masz bardzo ciekawy pomysł n opisanie przyjaźni trzech dziewczyn. jestem ciekawa co dalej xD
    czekam na kolejny rozdział ;*
    pozdrawiam

    N.x.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, nawet ten najkrótszy, zawierający negatywną ocenę mojej twórczości daje mi kopa do roboty i chęci do pracowania nad sobą ;)