Podobieństwa nie zawsze
się przyciągają...
Część pierwsza!
Przyjęłam kolejne zamówienie od rozpieszczonego klienta. Boże!
Czy ten grubas naprawdę nie umie sobie zrobić kakao w domu?
Masakra. Powlekłam się zrezygnowana po ten cholerny napój. Gdy
wracałam z gęstą, brązową substancją w idealnie białym kubku
mój wzrok napotkał skuloną szatynkę, siedzącą przy jednym z
dwuosobowych stolików. Po zaspokojeniu potrzeb poprzedniego
biznesmana, podeszłam do niej wolnym krokiem. Głowę miała
spuszczoną. Bawiła się nerwowo zwisającą końcówką rękawa
kurtki. Cholera! Czy ona płacze? Zatrzymałam się wpół kroku, jak
sparaliżowana. Dobra, Valeria, ogar! - Zganiłam samą siebie. Ktoś
przecież musi wziąć od niej zamówienie.
Dzisiaj nie było tłumów. Całe szczęście, bo moja współpracownica
i zarazem najlepsza kumpela Nicola, wybyła z kawiarni na obiad i
jakoś dziwnie wyparowała. Szłam w stronę dziewczyny szurając
nogami i zwracając przy tym uwagę ludzi na olewającą robotę
kelnerkę. Miałam ich w dupie.
- Coś chcesz? - Zapytałam
bezdusznie szatynkę od której chciałam wziąć zamówienie,
wlepiając wzrok w brudnopis. Drgnęła zaskoczona, jakby się
czegoś bała.
- No? - Ponagliłam.
- Nie, dzięki. - Odparła
nieznajoma słabym głosem. Spojrzałam na nią, przygryzając
wargi. Miała spuchnięte i zaczerwienione oczy. Ewidentnie płakała.
- Coś się stało? - Zapytałam
troskliwie, momentalnie zmieniając ton głosu. Usiadłam naprzeciw
niej, odkładając notatki na stolik.
- Nie, nic.
- Słuchaj. Widzę, że coś się
dzieje. Nie udawaj, że wszystko jest w porządku. No to powiesz? -
Naciskałam.
- Jezu! Czy ty na prawdę nie masz
własnego życia? - Burknęła.
- Mam. - Odrzekłam spokojnie. -
Właśnie dlatego chcę ci pomóc Moje życie pokazało mi, że jak
ktoś zachowuje się tak, jak ty teraz to ma mocno przesrane. -
Spojrzała na mnie nieufnie.
- Tak, czy inaczej, nie sądzę, że
powinnam się zwierzać komuś, kogo nie znam.
Oparłam się wygodnie na oparciu
krzesła i z triumfem na twarzy odpowiedziałam dziewczynie:
- To jaki problem? Daj mi nr.
Telefonu. Umówimy sie na spotkanie, poznamy się i będziesz mogła
mi się wygadać. Może tak być? - Włoszka uśmiechnęła sie
słabo i podała mi dłoń.
- Jestem Lodowica.
- Valeria. - Odwzajemniłam uścisk.
- Ale mów mi Vale. Dobra, uciekam. Klienci zaraz zaczną narzekać,
że im kakałek nie przynoszę! - Zrezygnowana, wziełam swój
służbowy zeszyt oraz kartkę z numerem do szatynki. Zanim
pomachałam jej na pożegnanie i straciłam ją z oczu, wchodząc na
zaplecze, zdążyłam jeszcze uchwycić jej szeroki uśmiech.
Opierałam się o blat, gdy do pomieszczenia wpadły dwie
pochłonięte rozmową brunetki.
- Od kiedy jadasz trzy godziny,
Nicola? - Rzuciłam do przyjaciółki, obdarzając ją sarkastycznym
uśmiechem.
- Aj tam, aj tam. - Zaćwierkała
wesoło wymachując swoimi długimi, prostymi włosami.
- Kto to? - Wskazałam na jej
towarzyszkę, wpychając sobie do buzi ciastko.
- Paulina. Zatrudnili ją. Będzie
tu pracowała.
- Co?! - Niemal zakrztusiłam się
deserem.
To oznacza tylko jedno: Mniej godzin w
pracy. A co za tym idzie? Mniej kasy na życie...
- To, co słyszałaś. -
Dziewiętnastolatka wzięła jedno ciacho i ukradkiem wymknęła się
do łazienki, by ogarnąć swój wygląd, zostawiając mnie sam na
sam z nową. Ona czasami serio mnie wkurza.
- Bierz się do pracy. - Nakazałam
brązowowłosej, siląc się na neutralny ton, nie wyrażający
mojego narastającego bulwersu.
- A co mam dokładnie robić? -
Spytała, mrużąc oczy.
- Ah, czyżbyś nie wiedziała, co
robi kelnerka? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, trochę nazbyt
dziewczęco, przesłodzonym, piskliwym głosikiem.
- A tak! Chodzi między stolikami i
pyta się "Co podać?". - Powiedziała ironicznie, z
dumnie podniesioną głową. Wyglądała jak kujon, który właśnie
rozwiązał trudną zagadkę i dostał 5.
- No właśnie! Ale oprócz tego
jeszcze sprząta! Więc, bądź tak miła i wytrzyj stoliki. -
Spojrzałam na nią ostro i szybkim, gwałtownym ruchem rzuciłam w
jej stronę nawilżoną szmatkę. Niestety, dziewczyna ma słaby
refleks, więc trafiłam ją prosto w twarz. Jak zobaczyłam jej
wkurwioną minę, nie mogłam powstrzymać śmiechu i ryknęłam na
cały regulator.
- Dobrze. Mam wytrzeć ten stolik? -
Spytała naiwnie, udając głupią.
- Nie ten, kretynko. Tamte na sali!
Gdzieeee jeeeedzą luuudzieee! - Brzmiałam na zmudzoną, specjalnie
przeciągałam spółgłoski, żeby ją wkurzyć. Wskazałam palcem
na drzwi do lokalu, bo stała mordując mnie wzrokiem. - No, idź!
Dziewczyna spojrzała na mnie
gniewnie, wyglądała na lekko obrażoną. Tym, lepiej. Może sama
zrezygnuje z tej pracy, jak poczuje się poniżana... Nagle, jej
wyraz twarzy zmienił się z wkurzonego, na neutralny. Po prostu
wzruszyła ramionami i poszła robić to, co jej kazałam...
------------------------------------
Hej <3
No i jestem!
Z kolejnym rozdziałem.
Podoba się?
Ja szczerze - nie mam na niego jednoznacznej oceny.
Potrzebna mi motywacja na kolejny :/
Dobra, macie mały szantażyk...
3 KOMY - NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
Kocham ♥
An ;*